Praktycznie każdemu z nas nie jest obce pojęcie pracoholizmu. Niektórzy znają to zjawisko jedynie z teorii (i bardzo dobrze!), lecz dla sporej części z nas pracoholizm stanowi nieodłączną część codzienności. Pojęcie to oznacza rodzaj uzależnienia psychicznego, objawiającego się obsesyjną i wewnętrzną potrzebą ciągłego wykonywania pracy kosztem innych czynności, również rodziny, snu i odpoczynku.
W czasach kryzysu ekonomicznego szczególnie łatwo popaść w ten rodzaj uzależnienia. Wówczas ludzie pracują ze świadomością, że wykonywana przez nich praca jest cenniejsza nad ich zdrowie, czas z najbliższymi, czy hobby. Według badań CBOS (zob. Komunikat z badań CBOS, nr 76, 2015), co dziesiąty Polak zmaga się z obsesyjną potrzebą, bądź wewnętrznym przymusem pracy. Pracoholicy to najczęściej osoby młode i ambitne (choć nie jest to regułą). Problem ten częściej dotyka kobiety, niż mężczyzn, co najprawdopodobniej wynika z tego, że kobiety angażują się bardziej emocjonalnie w wykonywaną pracę, jak również z faktu, że chcą udowodnić swoją wartość, przydatność i kompetencje ze względu na chęć zdobycia podobnego do mężczyzn prestiżu oraz wysokości zarobków.
W przeciwieństwie do innych uzależnień behawioralnych, tj. seksoholizm, bulimia, zakupoholizm i inne, pracoholizm częstokroć nie jest społecznie postrzegany jako coś złego, czy niewłaściwego. Wprost przeciwnie! Tego typu osoby uchodzą w oczach innych za bardziej pracowite, zaangażowane/poświęcone, odpowiedzialne, zaradne i zdeterminowane. Aczkolwiek pomiędzy pracowitością a nałogiem pracy jest znacząca różnica, której wielu zdaje się nie rozumieć i/lub nie dostrzegać.
Pracowitość, to nic innego, jak duży zapas chęci, zapału, energii i motywacji do pracy, przy jednoczesnym zachowaniem równowagi pomiędzy życiem zawodowym, a osobistym i rodzinnym.
W przypadku pracoholizmu rzecz ma się zgoła inaczej. Pracoholik odczuwa ciągłą potrzebę sprawowania kontroli nad swoim otoczeniem. Relaks i oddanie się obecnej chwili powoduje u niego dyskomfort, poczucie marnowania czasu, niekiedy wręcz strach. Jak w przypadku każdego uzależnienia, również pracoholizm wywiera destrukcyjny wpływ zarówno na uzależnionego, jak i na jego środowisko. Praca staje się centrum jego życia, bezlitośnie je pochłaniając, co skutkuje wewnętrznym naciskiem i presją, generującą stres. Tym samym równowaga w życiu osoby chorej zostaje zaburzona, szkodzi relacjom z bliskimi i przyjaciółmi i obniża ogólny poziom szczęścia. Pojawia się wyczerpanie fizyczne i psychiczne, kłopoty ze snem i koncentracją, nerwowość, rozdrażnienie, bóle głowy i wrzody żołądka.
Pracoholizmowi często towarzyszy wypalenie zawodowe, które prowadzi do depersonifikacji. Uzależniony staje się obojętny na członków rodziny oraz swych współpracowników. Nadmiar bodźców przy jednoczesnym braku rozładowania stresu prowadzi do totalnego znieczulenia. Jest to reakcja obronna, w której przeładowany układ nerwowy wycisza bodźce dochodzące doń z zewnątrz, a to z kolei prowadzi do obniżonego poczucia dokonań i spadku własnej wartości, które ostatecznie wywołują kryzys.
Dlatego warto jest uważnie i świadomie przyjrzeć się jakie intencje i motywacje towarzyszą nam przy wykonywaniu pracy oraz jakie ma ona znaczenie w naszym życiu. Jeżeli stanowi substytut innych wartości, bądź maskuje jakieś deficyty, wtenczas pracoholizm staje się realnym zagrożeniem. Pracoholizm dotyczy osób, dla których ambicje zawodowe mają szczególne znaczenie. Dążenie do osiągnięcia prestiżu społecznego i wysokiego statusu finansowego stanowią główne przyczyny popadania w tę chorobę. Pomyśl zatem co tobą kieruje? Czy jest to lęk przed utratą zarobków? Być może chodzi o spłatę kredytu? A może chcesz udowodnić sobie czy komuś innemu, że jesteś coś wart i możesz osiągnąć w życiu coś wielkiego i znaczącego?
Trzeba być naprawdę dojrzałą mentalnie osobą i dobrze rozumieć swój wewnętrzy świat oraz być uczciwym przed sobą samym, ażeby odkryć, dlaczego uciekamy w pracę i czynimy z niej cel życia. Niekiedy problem tkwi w nas, ale może też to być efekt presji wywieranej przez przełożonych i mobbingu jakiego doświadczamy od dłuższego czasu. Dobrym sposobem na dojście do źródła problemu jest usiąść w jakimś odosobnionym miejscu i wypisać na kartce pytania typu: Dlaczego moje obecne życie tak wygląda? Czy zawsze tak było? Jaki jest mój udział w tym wszystkim? Co mogę zrobić, by to zmienić? Zapisz te i inne pytania, jakie przyjdą ci do głowy, a następnie uczciwie na nie odpowiedz. Jeżeli nie jesteś w stanie tego zrobić sam, udaj się po pomoc do terapeuty, lub innej osoby, do której masz zaufanie. Jak to mówią: co dwie głowy, to nie jedna. To niesamowicie poszerzy twoją perspektywę i zwiększy świadomość pewnych rzeczy. Z tym że pamiętaj, iż większa świadomość, to większa odpowiedzialność. To, że będziesz wiedzieć więcej, to jedno, a to, co z tym zrobisz, to drugie.
Trzymam kciuki za wszystkich zmagających się z tym problemem w swoim życiu. Uwierzcie, że jest droga wyjścia! Dotarcie do niej wymaga wysiłku, aczkolwiek gra jest warta świeczki. A zatem sukcesów w drodze do zwycięstwa! Dacie radę!